Nasze rekomendacje

Zdrowa i promienna skóra

Agata Ziemnicka:

Jestem samodzielną mamą, wychowującą dwie dziewczynki. Kilka lat temu gotowanie przestało być dla mnie wyłącznie przyjemnością, hobby, zabawą, eksperymentowaniem. Skończył się etap panieńskiego menu: picia zielonych soków, jedzenia dziwacznych mikstur strączkowo-warzywnych, przypadkowych dań z resztek. Teraz znacznie bardziej muszę dbać o przewidywalność zawartości lodówki. Wiedzieć, co będzie na obiad i na kolację (na szczęście śniadania udało mi się przepchnąć według starego menu). Często trudno mi zmieścić wystarczającą ilość warzyw zielonych, nowych, rzadziej jedzonych, ponieważ liczba obowiązków, które trzeba wykonać, żeby posiłki córek były smaczne i w miarę możliwości odżywcze, spędza mi sen z powiek. Ale niezależnie od tego, jak dziwacznie czy nudnie jadamy, udaje mi się zawrzeć w diecie dziewczynek czerwoną paprykę, pomidory, ogórki kiszone, kalarepę, marchew, ogórki – kroję w słupki i plastry co się da do każdego niesłodkiego posiłku. Codziennie, już niemal obsesyjnie, przyrządzam soki warzywne, właśnie po to, by odżywić skórę. Gdyby nie to, że wykorzystanie resztek z obiadu i kolacji, w formie osobliwie smakującego płynu, wpłynie na wygląd mojej zmęczonej przez lata niewysypiania się skóry, nie wiem, czy piłabym te mikstury każdego ranka.

Jak jeść jak najwięcej warzyw i owoców? Jak gotować z przyjemnością? A jednocześnie czasem korzystać z opcji ekspresowego przyrządzenia dobrego jedzenia?
Proponuję Ci rozwiązania najlepsze, przygotowane według mojej intuicji i mojego harmonogramu. Czas, w którym najlepiej się czuję i kiedy mózg prosi o dobre jedzenie to poranek. Wstajemy wcześnie, tak by zdążyć z przygotowaniem posiłku. W książce „Zdrowa i promienna skóra” przedstawiam zatem przepisy głównie śniadaniowe, które towarzyszą mi w dobrym momencie dnia, twórczym i płodnym.
Zimą jem głównie owsianki. Choć baza się nie zmienia, codziennie staram się ją urozmaicić. W puszkach mam wszystkie rodzaje orzechów, pestek, sezam, polecone przez koleżanki dietetyczki superfoods i inspiruję się tym, co sezonowo akurat kupię na bazarku.
Jeśli nie lubisz słodkich śniadań, proponuję opcję wytrawną: omlety, naszpikowane wszelkimi możliwymi zielonymi warzywami aż do przesady – łap okazję, by zapewnić sobie witaminową bombę, kiedy tylko możesz, bo nie wiadomo, co przyniesie dzień. Omlety są efektem wspólnej kreatywności mojej i Juliena. Robiliśmy burzę mózgów, on smakową, ja żywieniową. Powstały piękne omlety. Świetne dla skóry. Siła dwóch serc. Jedzenie jest zawsze dobre, jeśli robi się je z miłością.
W ciągu dnia w domu przyrządzam coś, co kocham: miskę specjalności, zwaną przez mojego przyjaciela paszą końską. Mam na myśli bowls. Kasza jako baza węglowodanowa i błonnikowa oraz źródło witamin z grupy B. Do tego białko roślinne, liście zielone, czasami owoce – to, co akurat było pod ręką, na co miałam ochotę. Dlatego warto mieć spore zapasy, żeby było po co sięgać, gdy już zdecydujesz, jakie cele stawiasz sobie w kwestii skóry i jakie pożywienie będzie Ci najbardziej w danym momencie służyć. Musi się jednak zgadzać smakowo – Julien podrasował trochę sposób podania warzyw sosami.

Na koniec moje specjalności: koktajle i soki. To substancje aktywne, witaminy, minerały, barwniki i antyoksydanty w czystej postaci – wielka szczepionka przeciwstarzeniowa i tabletka antydepresyjna. Codzienne przyrządzanie sobie soku świadczy też o tym, że dbam o siebie, że siebie szanuję, że nawet się lubię, że mi zależy.
Gdy świat się wali i wydaje się, że to koniec, uświadamiam sobie, że przecież zrobiłam sobie sok. To niewiele, ale jakoś łatwiej się podnieść i iść dalej. Marchewka z selerem. Tak. Poza przyjaciółkami to one uratowały mnie od całego tego emocjonalnego dojrzewania.
Koktajle są doskonałym sposobem na przemycenie produktów, które nie smakują niezbyt dobrze albo nudno, a jednak mają świetne właściwości. Wrzucam do nich płatki, pestki, kakao, sproszkowaną moringę, siemię lniane, wszelkie sproszkowane lub drobne składniki, które wpływają na wygląd i kondycję skóry, a które także chronią ją przed tym, co już za chwilę…
Soki, jako że zawierają niezwykle mało błonnika (staram się używać i rekomendować wyciskarkę, która nieco lepiej niż sokowirówka traktuje strukturę roślin), powinny się składać głównie – nawet w 80% – z warzyw. To podstawowa zasada. Inaczej będzie w nich za dużo cukrów prostych, które niezbyt korzystnie wpływają na skórę.
I to wszystko. Jedzmy dobrze, kiedy tylko możemy. Czy to gotuje mama, babcia, ukochany, czy to jemy w restauracji, czy to zamówiliśmy za granicą dobre owoce morza albo ryby morskie. Jedzmy to, co lokalne, jedzmy to, co sezonowe. Pamiętajmy o zasadzie no waste: każdy najmniejszy kawałek warzywa, który został w Twojej kuchni, jest potencjalną zmarszczką mniej na Twojej twarzy. Wykorzystaj to.
No to jedziemy. Smacznego. Poczekaj kilka tygodni, a zobaczysz, jak Twoja skóra się zmienia. Bo na pewno się zmieni.